Mieszkanie lub dom jest własnym kawałkiem świata. Najcenniejszym i powinniśmy go chronić, ale często to banki uświadamiają nam wartość nieruchomości i istnienie ryzyka losowego. Jeśli osoby starające się o kredyt nie zabezpieczą polisą nieruchomości, to pozbawią się finansowania. Dobre jest życie bez długów, lecz przewrotnie dbałość banku o własne interesy powoduje, że cztery kąty zadłużonych mieszkańców są lepiej chronione niż szczęśliwców wolnych od kredytów.

ubezpieczenie mieszkania i domu

Mieszkanie lub dom i zgromadzone w nich dobra często stanowią dorobek całego życia. To powinno skłaniać do szczególnie uważnego przyglądania się warunkom ochrony i sprawdzenia, czy wybrane towarzystwo tak zabezpiecza mienie, abyśmy po szkodzie nie musieli sięgać do własnej kieszeni. W zależności od polisy otrzymane pieniądze wystarczą na zastąpienie zniszczonych lub utraconych przedmiotów nowymi odpowiednikami – kupionymi w sklepie albo okaże się, że odszkodowanie jest wystarczające tylko wtedy, gdy osiągniemy mistrzostwo w polowaniu na okazje wśród używek. Słuszne jest oczekiwanie zwrotu po szkodzie pełnej wartości rzeczy, ale przedtem do rozwiązania jest mały problem, bo w ubezpieczeniach pojęcie wartości występuje w kilku odmianach. Chcąc porównać gwarancje różnych polis mieszkaniowych trzeba rozróżnić konsekwencje ubezpieczenia mienia w dwóch wartościach: „rzeczywistej” i „odtworzeniowej”.

#1 Wartość rzeczywista

Stare prawie jak nowe...

Zgromadzone w domu przedmioty nie mają już wartości zapisanej na metce lub paragonie. Są warte mniej, odpowiednio do swojego wieku i zużycia. Sposobem na ustalenie wartości rzeczy używanych jest prześledzenie ogłoszeń i ofert sprzedaży na portalach aukcyjnych. Najbardziej wrażliwa na upływający czas jest elektronika, a szczególnie komputery. Komputer 5-letni jest uważany za mocno przechodzony, gdy tymczasem na budynku nawet 30 lat nie robi specjalnego wrażenia.


Ubezpieczenie mienia w wartości rzeczywistej uwzględnia stopień zestarzenia się przedmiotów, co skutkuje zmniejszeniem odszkodowania. Nie jesteśmy zwolennikami takiej umowy, ponieważ właściwie nie sposób się dowiedzieć, jakimi regułami kieruje się zakład ubezpieczeń ustalając spadek wartości zależny od wieku. Trudno w związku z tym domyślić się, co nas czeka po szkodzie. Nie twierdzimy, że kwota odszkodowania zależy wyłącznie od uznaniowości pracownika działu likwidacji, ale brak informacji o sposobie postępowania przy wycenie nie jest komfortowy i zwiększa niebezpieczeństwo sporu z ubezpieczycielem. Wielkim świętem będzie ten dzień, w którym trafimy na przedstawiciela firmy ubezpieczeniowej potrafiącego w sposób konkretny, jasny i nie budzący dalszych pytań wyjaśnić metodę ustalania procentowego spadku wartości wyposażenia mieszkania lub domu po szkodzie.


Najczęściej problem pojawia się już na etapie ustalenia wartości początkowej mienia, która często jest podstawą dla jeszcze kolejnych pomniejszeń odszkodowania. Mało kto, a raczej nikt nie przechowuje latami dowodów zakupu: paragonów i faktur za drobne zakupy. A brak dokumentu potwierdzającego datę zakupu uniemożliwia ustalenie okresu używania danej rzeczy. Trudno podejrzewać, że likwidator ślepo będzie wierzył w prawdomówność poszkodowanego, który ma w interesie otrzymanie jak największych pieniędzy. Ubezpieczyciel wyceni przedmioty po minimalnych kosztach, a następnie poinformuje o swoim wyliczeniu w piśmie, kończąc go adnotacją o możliwości dopłaty, o ile ubezpieczony dostarczy przekonujące dowody świadczące o niedawnym zakupie. A tym samym pozwalające korzystnie dla poszkodowanego skorygować przyjęte odliczenia za stopień zużycia. Ale nawet jeśli mielibyśmy zachowane wszystkie paragony, to pozostaje jeszcze ich przeszacowanie sprowadzające dawne ceny do dzisiejszych realiów, chociażby przez uwzględnienie wpływu inflacji w okresie od zakupu do dnia szkody. To jest raczej zadanie dla matematyka albo księgowego, a nie zwykłego człowieka.

Amortyzacja zmiejsza wartość

W ciekawy sposób względności wyceny według wartości rzeczywistej doświadczają rolnicy ubezpieczający budynki w ramach obowiązkowej ochrony. Zdarza się tak, że rodzinny dom oraz zabudowania gospodarcze, wyglądające na zadbane i dzielnie znoszące próbę czasu, według opinii ubezpieczyciela są… bez żadnej wartości. Tak się zdarza, kiedy z tabeli stosowanej do ustalenia wartości rzeczywistej budynków wynika, że zabudowania rolnika osiągnęły 100-procentowy stopień zużycia technicznego. Ponieważ budynki straciły całą swoją wartość, dlatego ubezpieczyciel nie może za nie wypłacić nawet złotówki. Gdyby jakiekolwiek pieniądze przeznaczył na odszkodowanie wyrównujące stratę, to mielibyśmy przypadek wzbogacenia się poszkodowanego. Ktoś otrzymałby pieniądze za coś całkowicie bezwartościowego, a prawo wyraźnie zabrania wzbogacania się z pomocą ubezpieczenia. Normy zużycia – choćby pozbawiające czegoś wartości jedynie na papierze – nie dotyczą tylko budynków, lecz odnoszą się do każdego innego rodzaju mienia. Jeśli ktoś polisę kojarzy ze świętym spokojem, to powinien trzymać się z daleka od wartości rzeczywistej. Przy podjęciu się weryfikacji słuszności kwoty przyznanego odszkodowania trzeba spodziewać się trudności, bo zakłady ubezpieczeń nie mają w zwyczaju udostępniania jakichkolwiek wyliczeń.


Przy ubezpieczaniu budynku warto jeszcze pamiętać, że jego wartość rzeczywista nie jest równa wartości rynkowej. Wycena rynkowa uwzględnia dodatkowo wartość gruntu pod nieruchomością, która jest mocno powiązana z odległością od centrum miasta. Dom w śródmieściu będzie zawsze droższy od takiego samego, ale położonego na obrzeżach miasta. W przypadku zniszczeń, w stopniu uniemożliwiającym dalsze zamieszkiwanie, odszkodowanie za samodzielny dom i wydzielony w bloku lokal ustala się inaczej. Ubezpieczenie lokalu powinno zagwarantować środki na zakup zbliżonego metrażem mieszkania w podobnie atrakcyjnej lokalizacji. Zatem w tym przypadku zadaniem polisy jest pokrycie kosztów szybkiej i sprawnej przeprowadzki do nowego mieszkania. Wypłata po szkodzie z polisy domu powinna zapewnić pieniądze na postawienie budynku od nowa w dotychczasowym miejscu. Zaniżenie sumy ubezpieczenia na polisie będzie skutkować koniecznością zbudowania domu o mniejszym metrażu.

#2 Wartość odtworzeniowa

Nowe zamiast starego...

Ubezpieczenie mienia w wartości odtworzeniowej jest lepsze od ubezpieczenia go w wartości rzeczywistej. Jest dużo lepsze. Tego rodzaju umowa przewiduje zastąpienie po szkodzie zniszczonych rzeczy używanych całkowicie nowymi. Ubezpieczyciel zgadza się zapłacić za przedmioty tyle, ile wynosi ich dzisiejsza cena sklepowa. Swoją dobrotliwość warunkuje jedynie wykazaniem, że rzeczywiście przedmioty zostały zakupione. Najlepiej poświadcza to sklepowy paragon lub faktura.


W przypadku zniszczenia domu ubezpieczyciel sfinansuje zakup nowych materiałów budowlanych i wynagrodzenie ekipy wynajętych fachowców. Trudno sobie wyobrazić odtworzenie konstrukcji budynku na bazie materiałów z odzysku, wcześniej już używanych. Szkody katastrofalne, niszczące wszystko zdarzają się rzadko, ale ludzie doświadczają takich przypadków.




Tak sobie rozważamy o sposobie uniknięcia przeprowadzki do tańszej dzielnicy lub mniejszego metrażu po szkodzie, a tymczasem są towarzystwa sprzedające ubezpieczenia na sztuki. Mając pełną świadomość konieczności poszukiwania kompromisów składkowych, radzimy z dużą rozwagą korzystać z pakietowych ofert z najwyższymi sumami ubezpieczenia rzędu 5 czy 10 tysięcy złotych. Pieniądze z polisy powinny być ratunkiem po stracie domu albo mieszkania, a nie symbolicznym gestem na pocieszenie.

#3Ryzyka nazwane

Polisa troszkę dziurawa...

Polisa jest potwierdzeniem udzielania ochrony na precyzyjnie określonych warunkach. Przed podpisaniem umowy powinniśmy sprawdzić, czy wybrany ubezpieczyciel przewiduje wystąpienie kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu pechowych zdarzeń. Wszystkie znalezione w treści przyczyny i okoliczności uruchamiające odpowiedzialność towarzystwa określamy „ryzykami nazwanymi”. To one wyznaczają granice ochrony, dlatego w ogólnych warunkach ubezpieczenia (OWU) są bardzo precyzyjnie opisane. Dokładność w formułowaniu zapisów umowy jest dobrą cechą, bo pomaga posiadaczowi polisy interpretować warunki ochrony zgodnie z intencjami ubezpieczyciela. Czasami jednak drobiazgowość przynosi uboczny efekt w postaci trudnych do zrozumienia definicji. To przykład dwóch takich – dokładnie cytujemy za jedną z umów:


„Deszcz nawalny, to opad deszczu potwierdzony przez IMiGW, o współczynniku natężenia co najmniej 4 według stosowanej przez IMiGW skali”.


„Huragan, to działanie wiatru o prędkości nie mniejszej, niż 17,5 m/s., potwierdzone przez IMiGW”.


Powyższe definicje trudno uznać za napisane prostym i zrozumiałym językiem. Raczej też nie pojawiły się z poczucia troski o klientów, lecz z potrzeby utrzymania kontroli nad liczbą odszkodowań, czyli wysokością kwot wypłacanych na naprawę zniszczeń wyrządzonych przez gwałtowny deszcz i silny wiatr. Według reguł ubezpieczeniowych nasilony deszcz i wiatr należy zaliczyć do zwykłego pogorszenia się pogody, a za szkody z takiego powodu żadna umowa nie przewiduje wypłaty. Ktoś po stronie zakładu ubezpieczeń zapomniał, że opinia IMiGW wskazuje na średnią prędkość wiatru (ta może być mniejsza od podanej w definicji), ale jednocześnie kończy się zwykle uwagą, że w porywach prędkość wiatru dochodziła do… i tutaj pojawia się około dwukrotność średniej wartości. Tak więc dociekliwi mają szansę obronienia odszkodowania wykazując, że wystąpiła prędkość wiatru uruchamiająca polisę.


Poza wszystkim zapisanie w definicji prędkości w metrach na sekundę daje okazję do wytknięcia ubezpieczycielowi braku praktycznego podejścia. Nawet prognozy pogody w mediach podają prędkość wiatru w kilometrach na godzinę. Chociażby po to, aby łatwiej było odnieść jego prędkość do szybkości poruszania się samochodu po drodze. Skoro już wyciągnęliśmy konkretne zapisy i na ich przykładzie piętnujemy podejście ubezpieczycieli do klientów, to samemu należałoby pokazać się z lepszej strony. Idąc za tą myślą rozszyfrowujemy praktyczne znaczenie powyższych definicji.


Opad o natężeniu deszczu nawalnego

Występujący w definicji ubezpieczyciela współczynnik 4 odpowiada sytuacji, gdy przez 1 minutę na 1 metr kwadratowy powierzchni spadają 4 litry wody. Jeśli taka ilość wody nie znajdzie dla siebie odpływu, może powodować miejscowe podtopienia. Niektóre umowy podają współczynnik 2 oznaczający, że takie towarzystwo słabszy deszcz uznaje już za anomalię pogodową, co jest naturalnie korzystniejsze dla ubezpieczonej osoby. Pamiętajmy o tym, że za szkody spowodowane przez deszcz o zwykłym natężeniu (mżawka, kapuśniak, ulewa) zakład ubezpieczeń nie odpowiada (przy umowie na ryzykach nazwanych).


Wiatr o niszczącej sile huraganu

Występująca w definicji ubezpieczyciela wartość 17,5 m/s oznacza wiatr wiejący z prędkością 63 km/h, co może już prowadzić do utrudnienia w poruszaniu się pieszym oraz stwarza zagrożenie łamania się i odrywania gałęzi oraz przewracania się mniejszych drzew. Wiatr o prędkości 100 km/h (równej 27,8 m/s) potrafi zrywać dachy, wyrywać drzewa z korzeniami i przewracać słupy energetyczne. Taki wiatr przynosi śmiertelne zagrożenie.

#4 Ryzyka wszystkie

Polisa prawie idealna...

Z pozoru nie do rozstrzygnięcia wydaje się pytanie: jakie są najlepsze ciastka na świecie? A tymczasem dla każdego odpowiedź powinna być prosta – jest to rodzaj ciastek, który dana osoba lubi najbardziej. Co zrozumiałe, tylko czasami najlepsze dla nas jest najlepsze w ogóle i bezwzględnie. Ta rzadka sytuacja jednoznaczności i niepodważalności odnosi się do ubezpieczenia z ochroną na zasadzie „all risks” (z ang. wszystkie ryzyka).


Polisa „all risks” jest najlepsza – kropka. Nazwanie polisy „ubezpieczeniem wszystkich ryzyk” oznacza chęć zabezpieczenia posiadacza polisy przed każdym nieszczęściem, a nie tylko przed niektórymi, wybranymi spośród wszystkich możliwych. W związku z tym nawet w przypadku szkody, która byłaby skutkiem ingerencji istot pozaziemskich będziemy mogli liczyć na odszkodowanie. Tak szeroka odpowiedzialność wynika z umówienia się z ubezpieczycielem, że odmowa zapłaty jest możliwa tylko wtedy, gdy szkoda będzie skutkiem ściśle określonych okoliczności opisanych jako wyłączenia ochrony. W ogólnych warunkach ubezpieczenia brak słowa o kosmitach, a więc można oczekiwać odszkodowania za ich ewentualne wybryki na naszej planecie.


Wspomniana zamknięta lista wyłączeń w umowie „wszystkich ryzyk” w niczym nie różni się od tej, którą spotykamy w OWU na „ryzykach nazwanych”. Te dwa rodzaje umów nie różnią się wyłączeniami, natomiast znacząco różnią się liczbą przypadków, za które ubezpieczyciel zgadza się odpowiadać. Polisa z ochroną na „ryzykach nazwanych” przewiduje wypłatę odszkodowania za szkodę spowodowaną przez około 20 przyczyn, a polisa na „ryzykach wszystkich” w tej kwestii posługuje się pojęciem nieskończoności. Wniosek z tego taki, że umowa na „ryzykach wszystkich”, w porównaniu do umowy na „ryzykach nazwanych”, zapewnia szerszą ochronę przy tej samej liczbie wyłączeń.


Polisa z zakresem „wszystkich ryzyk” stawia jej posiadacza w uprzywilejowanej sytuacji, bo zdejmuje z niego obowiązek dowodowy i przenosi na ubezpieczyciela. Trudno jest ubezpieczycielowi znaleźć argument za odmową, kiedy z definicji podstawowy zakres ochrony „all risks” przewiduje odpowiedzialność za:


„Każde uszkodzenie, zniszczenie bądź utratę mienia”.


Wypłata odszkodowania nie jest uzależniona od spełnienia jakichś niezbyt jasnych kryteriów zapisanych w definicji. Pozostaje tylko przekonać zakład ubezpieczeń, że zostało się poszkodowanym. Zniszczenia są widoczne i też prosto jest dowieść, że to nieszczęście nas dotyczy. Natomiast mało istotne jest przez kogo i w jakich okolicznościach mienie ucierpiało.

odpowiedzialność cywilna

Nazwa ubezpieczenia: odpowiedzialność cywilna w życiu prywatnym zawiera w sobie podpowiedź, że ochrona pomija sytuacje związane z wykonywaniem pracy i zarobkowaniem. Polisa działa tylko w czasie odpoczynku, relaksu i wypełniania codziennych domowych obowiązków. Pod względem zasięgu terytorialnego polisa OC może działać w granicach:


  • mieszkania lub domu,
  • Polski,
  • Europy,
  • całego świata.

Jeśli nie zamierzamy wyjeżdżać za granicę, to szkoda przepłacać za rozszerzenie rocznej umowy na Europę i cały świat. A gdyby nawet nieoczekiwanie zdarzyła się taka podróż, to opcję ubezpieczenia OC przewiduje każda polisa turystyczna. Składka za kilkanaście dni wyjazdu będzie zdecydowanie niższa od naliczonej za 365 dni. Od składki jeszcze istotniejsze jest, że przy polisie krótkoterminowej zapewne wybierzemy wyższą sumę ubezpieczenia, która za granicą może się bardzo przydać.


Chwila roztargnienia czy nieuwagi może zdarzyć się zawsze. Nawet odwiedzając znajomych możemy niechcący rozlać czerwone wino na jasny dywan. Jeśli najpierw zawiodą domowe sposoby i środki wywabiające, a potem także profesjonalna pralnia nie da rady usunąć plamy, to pozostanie zaproponować odkupienie dywanu. Z poważnymi odszkodowaniami powinny liczyć się osoby oddające się wszelkiej sportowej aktywności, w tym trenujące w grupach i uczestniczące w grach zespołowych.


Miejscem częstych wypadków i kontuzji są stoki narciarskie. Najczęstszą ich przyczyną jest przecenienie własnych umiejętności lub zwykłe zagapienie się. Późniejsze koszty wyleczenia różnych urazów mogą być bardzo wysokie. W zakładce poświęconej ubezpieczeniu podróżnemu podajemy konkretne wysokości kosztów leczenia. Wyliczenia wykonane są według standardów cenowych krajów tzw. Europy Zachodniej, ale gdyby poszkodowana osoba uparła się korzystać w naszym kraju z prywatnych placówek medycznych (tłumacząc potrzebę choćby długimi kolejkami do lekarzy), to wydatki będą podobne.

#5Dziecko

Odpowiedzialność jego rodzica...

Rodzice odpowiadają za skutki działania swojego dziecka, co wynika chociażby z tego zapisu:


„Małoletni, który nie ukończył lat 13,
nie ponosi odpowiedzialności za wyrządzoną szkodę”.


Wniosek z tego dla rodziców jest taki, że nawet na moment nie mogą oni stracić z pola widzenia swojej pociechy. Opiekun małolata powinien 24 godziny na dobę być przy dziecku i pilnować go, ponieważ taki człowiek ma ograniczoną umiejętność przewidywania konsekwencji swojego postępowania. Po prostu brak mu jeszcze potrzebnego do tego doświadczenia życiowego. Do poczucia odpowiedzialności rodziców odwołuje się ten przepis:


„Kto z mocy ustawy jest zobowiązany do nadzoru nad osobą, której winy
przypisać nie można, ten zobowiązany jest do naprawienia szkody wyrządzonej przez tę osobę”.


Uwolnienie się rodzica od odpowiedzialności za swoje dziecko jest właściwie niemożliwe. Wyrządzenie szkody przez dziecko zawsze będzie wytłumaczone albo niewłaściwym nadzorem albo popełnionym błędem w procesie wychowania. Do przesądzenia o winie i odpowiedzialności rodzica nie są potrzebne żadne dowody, ponieważ zarzuty za podstawę przyjmują domniemanie niedopełnienia rodzicielskich obowiązków.


Zastanawiając się, czy potrzebna jest ochrona ubezpieczeniowa powinniśmy pamiętać o możliwości wbiegnięcia dziecka na jezdnię, tuż przed nadjeżdżający samochód. Kierujący nim, najpewniej odruchowo, wykona jakiś gwałtowny manewr w nadziei na uniknięcie wypadku. Ale właśnie to ratunkowe zachowanie może dać początek nieszczęściu: najechaniu na innych ludzi albo zderzeniu się z innymi pojazdami. Po takim rozwoju wydarzeń należy spodziewać się żądania zapłaty odszkodowania – wyliczonego w ogromnych pieniądzach.


Równie poważne finansowe skutki spadną na rodziców, gdy podczas zabawy ich dziecko przypadkiem wyłupie oko innemu dziecku. Patykiem, łopatką, rzuconym kamieniem. Start w dorosłość z jednym tylko okiem na pewno zasługuje na pomoc, o wysokości której najpewniej zdecyduje sąd. Ale już teraz można spróbować oszacować wydatek, bo wystarczy pomyśleć, na ile sami wycenilibyśmy utratę oka własnego dziecka.

#6Pies

Odpowiedzialność jego właściciela...

Obowiązek sprawowania kontroli nad posiadanym zwierzęciem opiera się na przepisie, który dodatkowo nie dopuszcza żadnych łagodzących winę okoliczności:


„Kto zwierzę chowa obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody
niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy zabłąkało się lub uciekło”.


Psy, podobnie jak ludzi, dotykają choroby psychiczne i mają one prawo zirytować się jakąś sytuacją. Dlatego właściciel nie powinien zakładać, że jego pies nigdy nie zachowa się agresywnie. Właściciele psów nie powinni pozwalać obcym osobom, szczególnie dzieciom, głaskać swoich podopiecznych. Nigdy nie wiadomo, czy komuś nie przyjdzie do głowy złapać psa za ucho lub w inny sposób wywołać reakcję obronną. Nawet z natury spokojny pies okaże wrogość, gdy jakiś gapa boleśnie nadepnie mu na ogon. W sytuacji obrony przed intruzem użycie ostrych zębów trzeba uznać za przejaw inteligencji i zdrowego rozsądku czworonoga. Na nic się nie przyda wymiana uprzejmości pomiędzy właścicielem psa i przypadkowym przechodniem w stylu:


– Trzeba było trzymać psa przy nodze! – to obwiniający głos gapowatego przechodnia.
– Trzeba było patrzeć pod nogi! – to odpowiedź właściciela psa nadepniętego na ogon.


Sprawa jest jednoznaczna – za ugryzienie przez psa odpowiada jego właściciel. Jest to klasyczny przypadek, kiedy za szkodę nie odpowiada jej sprawca. Sprawcą szkody jest pies, ale przecież od psa nie będziemy dochodzili odszkodowania, dlatego wszystkie skutki szkodzącego zachowania kudłatego pupila przechodzą na jego pana albo panią. Podstawa odpowiedzialności za psie wybryki znajduje się w lokalnych przepisach, nakazujących ich właścicielom przedsięwzięcie konkretnych środków ostrożności. W Elblągu obowiązują takie wytyczne:


UCHWAŁA RADY MIEJSKIEJ W ELBLĄGU
w sprawie Regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie Gminy Miasto Elbląg

Rozdział 5.
Obowiązki osób utrzymujących zwierzęta domowe, mające na celu ochronę przed zagrożeniem
dla ludzi oraz przed zanieczyszczeniem terenów przeznaczonych do wspólnego użytku.

Do obowiązków osób utrzymujących psy należy zachowanie należytych środków ostrożności przez prowadzenie psa wyłącznie na smyczy, a psa agresywnego również w kagańcu.
Zwolnienie psa ze smyczy jest dozwolone jedynie w miejscach mało uczęszczanych przez ludzi
oraz pod warunkiem, że pies ma założony kaganiec i opiekun psa zachowuje pełną kontrolę nad zachowaniem psa.


Szkoda z udziałem czworonoga może mieć dokładnie taki sam finansowy wymiar, jak spowodowana przez dziecko. Pies pochłonięty gonitwą za kotem – podobnie jak dziecko oddane zabawie – całkowicie zatraca się w tym co robi, nie zważa na nic i ignoruje wszystko, co się wokół niego dzieje. W takich okolicznościach niespodziewane znalezienie się na drodze i stworzenie realnego zagrożenia dla korzystających z niej pojazdów jest mocno prawdopodobne. Liczbę przypadków potrącenia psa przez samochód smutno dokumentują pobocza dróg. Bo zwierzaki nie patrzą, a wbiegają.

#7 Rower

Odpowiedzialność jego użytkownika...

Rowerzysta oznajmiający otoczeniu sygnałem dzwonka swoją obecność jednocześnie zdradza tym sposobem swoje niezadowolenie z faktu, że pieszy wszedł na część chodnika przeznaczoną dla ruchu rowerowego. Sprawiedliwie dodajmy, że zobaczyć pieszego wygrażającego się rowerzyście pędzącemu z niebezpieczną prędkością po chodniku też nie jest trudno. Taki brak respektowania praw innego użytkownika drogi może skończyć się zderzeniem, upadkiem i w efekcie złamaniem ręki lub innym urazem. Przepisy prawa skutki brawury i lekkomyślności zamieniają w osobistą odpowiedzialność winnego nieprawidłowego zachowania.


Kierujących samochodami chroni obowiązkowa polisa OC pojazdu z limitem odpowiedzialności liczonym w milionach złotych. Rowerzyści są pełnoprawnymi uczestnikami ruchu drogowego, ale nie są objęci żadnym ubezpieczeniem. Za wszystkie szkody spowodowane przez siebie będą musieli zapłacić z własnej kieszeni. Przy tym trzeba pamiętać, że chodnik jest zawsze częścią pasa drogowego, więc mówienie o zdarzeniu drogowym przy okazji wypadku z udziałem rowerzysty jest jak najbardziej zasadne. A szkoda komunikacyjna, w której z winy rowerzysty dojdzie do uszkodzenia ciała, będzie miała dokładnie taki sam rozmiar finansowy, jak wypadek z udziałem samochodu.


W warunkach umowy OC w życiu prywatnym rowerzyści powinni sprawdzić, czy ubezpieczyciel nie wyłączył z ochrony poruszania się „jakimkolwiek pojazdem”. Zgodnie z kodeksem drogowym, czyli w rozumieniu „Ustawy prawo o ruchu drogowym” rower także jest pojazdem, jak motor czy samochód. Przesądza o tym definicja, według której za pojazd uważa się również „pojazd jednośladowy poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem”. Jeśli ubezpieczyciel wyłącza odpowiedzialność za szkody spowodowane przez wszystkie pojazdy, to ochrona nie dotyczy zdarzeń z udziałem rowerzystów.

#8 Najemca

Odpowiedzialność, gdy wynajmujesz...

Kłopot z OC najemcy polega na tym, że proponowane umowy różnie definiują osobę będącą wynajmującym. W rezultacie ubezpieczonym wcale nie będzie ten, kto zamierzał wykupić dla siebie ochronę. Najczęściej spotykany wariant OC najemcy przewiduje sytuację, gdy to właściciel ubezpieczonego lokum znajdzie się w potrzebie wynajęcia sobie jakiegoś pokoju lub większego mieszkania. Jest to typowa sytuacja dla okresu wakacyjnego, czy ogólnie urlopowego, kiedy wyjeżdżamy z domu, aby odpocząć i ciekawie spędzić wolny czas. Mając polisę z taką opcją za przypadkowe zniszczenia i uszkodzenia elementów w czyjejś nieruchomości zapłaci ubezpieczyciel.


Ale właścicielowi mieszkanie przeznaczonego na wynajem mniej zależy na ochronie skutków jego własnych zaniedbań, a bardziej na pokryciu szkód, które mogą wyrządzić najemcy w związku z czasowym zajmowaniem jego lokalu – zwykle na podstawie umowy najmu. Polisa powinna obejmować ewentualność: pomalowania ścian, zniszczenia mebli, zbicia szyby, zalania parkietu. Jak również inne przypadki losowe i przejawy bezmyślnego postępowania czynionego na niepoliczalnie dużo sposobów. Zagrożenie zatem jest, a tymczasem tylko zupełnie nieliczne towarzystwa przewidują możliwość ubezpieczenia takiego ryzyka. Niechęć towarzystw bierze się z niewiedzy, za kogo będą odpowiadać. Przecież właściciel ma prawo wynająć mieszkanie komu chce i na dodatek co miesiąc mogą to być zupełnie inne osoby. Trzeba się zgodzić z tym, iż liczba nieprzewidywalnych scenariuszy zdarzeń i liczba uczestniczących w nich osób wzrasta – jak się okazuje do poziomu nie do zaakceptowania dla prawie wszystkich ubezpieczycieli.


W jeszcze kolejnym wariancie ubezpieczenie OC najemcy przewiduje wyrównanie szkody, gdy właściciel mieszkania spowoduje szkodę w mieniu osób, które użytkują udostępniony lokal. Może się zdarzyć, że spadnie niewłaściwie umocowana do ściany szafka i zniszczy przenośny komputer. Jest to ubezpieczenie dla tych, którzy potrafią sobie wyobrazić przyczynienie się do szkody, będąc w tym czasie nieobecnym w pomieszczeniu.


Chyba nie musimy dodawać, że zupełnymi wyjątkami są firmy ubezpieczeniowe, które w rozszerzeniu OC najemcy zapewniają ochronę w trzech opisanych okolicznościach. Jeśli masz polisę z dodatkowo wykupionym ryzykiem OC najemcy, to lepiej sprawdź jaki przewiduje zakres. Biorąc pod uwagę oszczędność na składce ubezpieczeniowej, to najlepszym wyjściem dla właściciela mieszkania jest wyegzekwowanie od osób wynajmujących, aby wykupili dla siebie polisę OC w życiu prywatnym. Takie rozwiązanie zapewnia ochronę na wypadek wyrządzenia szkody w zajmowanym mieniu – w przypadku pożaru, jak również spowodowania uciążliwości sąsiadom – w przypadku ich zalana.

#9 Zalanie

Odpowiedzialność przed sąsiadami...

Najczęściej zdarzającymi się szkodami mieszkaniowymi są zalania. Różnego rodzaju wycieki z instalacji wodno-kanalizacyjnych i potopy zapoczątkowane awarią jakiegoś urządzenia AGD. Przypadki zalania mieszkania sąsiada z dołu przez sąsiada z góry (piszemy tak, jakby możliwa była sytuacja odwrotna…) nazywane są szkodami wężykowymi.


Odpowiedzialność właściciela mieszkania, z którego wyciekła woda opiera się na ogólnej zasadzie winy. Potwierdzeniem tego w umowie jest informacja, że ochroną objęta jest odpowiedzialność cywilna albo odpowiedzialność ustawowa. W tym wypadku „cywilna” i „ustawowa” znaczy to samo – oba terminy odwołują się do kodeksu cywilnego. Zawsze, gdy podstawą roszczenia jest zawinienie sprawcy, trzeba zadbać o dowody bezprawnego zachowania. Ponieważ z polisy OC ubezpieczyciel wypłaca pieniądze w zastępstwie sprawcy szkody, dlatego będzie domagał się podania faktów świadczących o winie. Tylko jednoznaczne i bezsporne mają szansę się obronić. Trzeba pamiętać, że podstawą oceny zasadności roszczenia nie jest samo zajście zdarzenia, lecz udokumentowanie błędu i każdego innego niewłaściwego zachowania ubezpieczonej osoby. W związku z tym polisy nie uruchomi oględne stwierdzenie poszkodowanego: „wężyk wziął i sobie pękł”. Takie oświadczenie mówi, że uszkodzenie nastąpiło samo z siebie i bez niczyjej pomocy, a tymczasem prawo przewiduje odpowiedzialność tylko za skutki postępowania, które w jakiś sposób przeszło na stronę czynów zabronionych. Chociażby poprzez taką ogólną beztroskę, jak brak zainteresowania się stanem instalacji, czego następstwem było zaniechanie wymaganej konserwacji.


Trzeba zaznaczyć, że wykazanie przyczynienia się sąsiada do szkody może być bardzo trudne. Powodem tego może być chociażby brak obowiązku wpuszczenia kogokolwiek niechcianego do swojego domu, a więc błędem jest zakładanie, że ktoś jest w stanie przymusić potencjalnego sprawcę do współdziałania z poszkodowanym. W takiej sytuacji nawet policja może tylko poprosić zainteresowanych o udzielenie sobie pomocy. Ale niczego nie może wymusić. Jeżeli zatem nie zdobędziemy żadnego dowodu zawinienia sąsiada i tym bardziej, jeśli oświadczy on swojemu ubezpieczycielowi, że wężyk pękł samoistnie, to odszkodowanie z OC sprawcy nie zostanie wypłacone. W decyzji ubezpieczyciela przeczytamy, że domniemanemu sprawcy nie dowiedziono choćby najmniejszego udziału w powstaniu zalania, więc przekonanie o winie i przyczynieniu się do szkody należy uznać za bezpodstawne. Odmowa stała się faktem.


O taki scenariusz nietrudno, gdy na przykład u sąsiada rzeczywiście nikogo nie było w domu podczas powstania zalania. Pewnie wielu to zaskoczy, ale o czyjejś odpowiedzialności za zalanie nie przesądza poczuwanie się do winy konkretnej osoby. Nawet, jeśli takie przekonanie zostanie potwierdzone pisemnym oświadczeniem. Decyzję o przyjęciu odpowiedzialności za sprawcę zalania podejmuje towarzystwo ubezpieczeń po zapoznaniu się z zebranymi dowodami potwierdzającymi wszystkie okoliczności zdarzenia. Jak z tego wynika uzyskanie odszkodowania z polisy OC zalewającego nas sąsiada nie jest wcale takie pewne. Dlatego rozsądną decyzją jest ubezpieczenie mieszkania własną polisą obejmującą wszelkie zalania. Wtedy wypłata odszkodowania będzie zależała wyłącznie od wystąpienia pechowego zdarzenia, a nie jeszcze dodatkowo od skuteczności poszukiwania dowodów czyjejś winy.


Każdy z nas chciałby uniknąć pogorszenia się sąsiedzkich relacji po szkodzie zalaniowej, dlatego na szczególną uwagę zasługują polisy OC z ochroną, która do takich szkód (obok zasady winy) wprowadza zasadę ryzyka. Poniżej cytujemy zapis z umowy OC w życiu prywatnym, który wprowadza zasadę ryzyka, a więc zapowiada wypłatę odszkodowania po każdym potwierdzonym przypadku zalania:


„Jeżeli przyjęcie odpowiedzialności za szkodę zalaniową zależne jest od ustalenia
przesłanek wskazujących na winę Ubezpieczonego, a istnienie tych przesłanek budzi wątpliwości,
domniemuje się, że Ubezpieczony ponosi winę za powstanie zdarzenia”.


Niestety, ale nie wszyscy ubezpieczyciele wychodzą z taką propozycją. Pozostaje wypatrzyć jedno z tych nielicznych towarzystw, które od poszkodowanego nie wymaga niemal detektywistycznego dochodzenia do prawdy odnośnie roli sąsiada w szkodzie. Zasada ryzyka (wywodzona z samego faktu zamieszkiwania i użytkowania lokalu, a nie zawinionego działania) zobowiązuje poszkodowanego tylko do wykazania zajścia nieszczęśliwego zdarzenia – zalania pochodzącego z ubezpieczonego lokalu – natomiast w ogóle nie uzależnia wypłaty odszkodowania od wykazania zawinienia sprawcy.

Koniec zakładki mieszkaniowej Dziękujemy.