Wszystkie polisy powinny być opatrzone wielkim napisem: „przed podpisaniem przeczytaj umowę” – podobnie jak na pudełku papierosów umieszcza się ostrzeżenie o szkodliwości nałogu dla zdrowia. Może to zaniechanie sprawia, że Rzecznik Ubezpieczonych każdego roku otrzymuje ponad 15 tysięcy pisemnych skarg na zakłady ubezpieczeń, w tym 70% z nich dotyczy spraw najważniejszych: całkowitej odmowy wypłaty odszkodowania lub potrącenia części świadczenia.

prawo ubezpieczeniowe

Polisa jest dokumentem potwierdzającym wniesienie opłaty za przeniesienie ryzyka. To jedyny znany sposób, aby skutki niekorzystnych zdarzeń wpływały na finanse kogoś innego zamiast naszych. A samo porozumienie jest zawierane na ściśle określonych warunkach, przyjmujących postać kilkukartkowej broszury zwanej Ogólnymi Warunkami Ubezpieczenia (OWU). Znana każdemu przestroga, że „diabeł tkwi w szczegółach” doskonale tutaj pasuje. Umowa to wzorzec, z którego niczego nie można wykreślić i niczego dodać, bo każde zdanie i każde słowo ma znaczenie. O poważnym potraktowaniu warunków ubezpieczenia powinniśmy pamiętać choćby za przyczyną jednej, niezmiennie obowiązującej zasady: „umów się dotrzymuje”.

#1 Umowa

Obowiązki będę wypełniać dobrowolnie...

Umowa ubezpieczenia staje się ważna po podpisaniu jej przez osobę, która zgadza się na zaproponowane warunki. Taką osobę nazywamy ubezpieczającym i o niej mówi ten przepis:


„Zakład ubezpieczeń udziela ochrony ubezpieczeniowej
na podstawie umowy ubezpieczenia zawartej z ubezpieczającym”.


Od momentu złożenia podpisu ubezpieczający jest stroną umowy. To właśnie ubezpieczający spośród wszystkich dostępnych opcji, wariantów i limitów ochrony wybiera takie, które tworzą potrzebny mu zakres ubezpieczenia. Podpis oznacza też przyjęcie na siebie zobowiązania do opłacania składek oraz zgodę na wysyłanie wszelkiej korespondencji od zakładu ubezpieczeń na wskazany adres zamieszkania. Po tych formalnościach można już pogratulować skutecznego przeniesienia czyjegoś ryzyka na zakład ubezpieczeń. Od teraz obie strony umowy łączy ten przepis:


„Przez umowę ubezpieczenia ubezpieczyciel zobowiązuje się
spełnić określone świadczenie w razie zajścia przewidzianego w umowie wypadku”.


Prawo dopuszcza możliwość zawarcia umowy przez właściwie każdą osobę. Ubezpieczający może działać w imieniu innej osoby – ubezpieczając ją zgodnie z przekazanym zaleceniem. Żona może wykupić polisę dla męża, nawet nie mówiąc mu o tym. Polisa może być podarunkiem od kogoś z dalszej rodziny lub od zupełnie obcej osoby. Nie zmienia to jednak zasady, że uprawnionym do odszkodowania jest zawsze właściciel chronionego dobra lub mienia. Najczęściej ubezpieczającym i ubezpieczonym jest ta sama osoba, bo przecież sami najlepiej wybierzemy dla siebie potrzebną ochronę.

     Przywileje i obowiązki stron umowy

Umowy dobrowolne: samochodowe, mieszkaniowe, podróżne, zdrowotne – są lepsze i gorsze. Umowy obowiązkowe dla każdego są takie same. Każda umowa przyznaje jakieś prawa i narzuca jakieś obowiązki, dlatego nie powinniśmy lekceważyć jej fragmentów ze zwrotami: „zobowiązany jest”, „obowiązki ubezpieczającego” lub „prawa i obowiązki stron”. Proporcje praw i obowiązków rozkładają się bardzo różnie, ponieważ nie ma dwóch identycznych umów ubezpieczeniowych. Wytłumaczeniem dla ich znacznej odmienności jest zasada swobody umów:


„Strony zawierające umowę
mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania”.


Wybór ubezpieczenia sprowadza się do zaakceptowania wzorca umowy, na którego postać nie mieliśmy najmniejszego wpływu. Dlatego trudno mówić o świadomym wyborze najlepszego ubezpieczenia bez porównania przynajmniej 5 różnych Ogólnych Warunków Ubezpieczenia (OWU). Umowa liczy sobie średnio 20 stron, co zapowiada konieczność czasowego wstąpienia do Kółka Czytelniczego, gdyż czeka nas uważne przewertowanie około 100 stron tekstu. Do tego napisanego typowo urzędowym językiem – nudnym i trudnym. Czymś naturalnym jest niechęć do takiej lektury, ale też przypominamy, że polisa chroniąca zawsze, wszędzie i od wszystkiego – nie istnieje.

     Wyrocznia w definicji

W każdej umowie ubezpieczenia znajdziemy część wyjaśniającą znaczenie najważniejszych słów i zwrotów kluczowych dla zrozumienia treści poszczególnych paragrafów. Z racji nadrzędnego znaczenia słowniczek pojęć występuje w roli wstępu dla pozostałego tekstu. Do podkreślenia jest to, że nikt nie może twórcy warunków umowy zabronić wprowadzania własnych definicji – nawet zmieniających ugruntowane już rozumienie powszechnie funkcjonujących terminów. W warunkach ubezpieczenia czarne można nazwać białym, a białe – czarnym. Pomimo poczucia nierówności przywilejów obie strony umowy obowiązuje to, co narzuciło (albo ujmując to trochę delikatniej: zaproponowało) towarzystwo ubezpieczeniowe.


Jak można się domyślić, na potrzeby ubezpieczenia zwyczajowe rozumienie słów i zjawisk jest zawężane. A jeśli któraś definicja jest rozszerzana, to zawsze za dodatkową składką. Pierwszym zadaniem poszkodowanego jest sprawdzenie, czy zaistniałe okoliczności faktyczne szkody mieszczą się w zapisanej definicji zdarzenia objętego umową. Żeby potem nie okazało się, że „sportem wysokiego ryzyka” jest granie w podwórkową piłkę nożną, „stała niezdolność do pracy” występuje tylko wtedy, gdy człowiek jest niezdolny do samodzielnej egzystencji, „dewastacją” nie jest zbicie szyby, w końcu odpowiedzialność za skutki „wichury” pojawi się wtedy, gdy wiatr bezpośrednio powyrywa dachówki, natomiast kiedy podmuch wyrwie lub złamie drzewo i ono przewracając się uszkodzi budynek, to według koncepcji umowy sprawcą nieszczęścia nie są porywy wiatru, tylko „upadek drzewa”, które to ryzyko niefartownie znalazło się w wyłączeniach.


Tego rodzaju ciekawostek w umowach, o których należałoby napisać w formie ostrzeżenia, jest oczywiście więcej. Każda definicja i wyodrębniony paragraf powinien precyzyjnie, jasno i wyraźnie o czymś informować, ale często pomimo uważnego czytania i tak trzeba się domyślać „co autor miał na myśli”. A niestety jego myśli, czyli składu osobowego zarządu ubezpieczyciela, skupiają się wokół sposobów zmniejszenia liczby i wysokości odszkodowań.

     Zmiana wzorca umowy

Podejmując próbę zgłębienia treści wszystkich paragrafów wybranych do przejrzenia umów, trzeba jeszcze pogodzić się z tym, że z efektów raz wykonanej pracy nad lekturą OWU nie będziemy korzystali zbyt długo. Firmy ubezpieczeniowe dość często zmieniają umowy – szczególnie wtedy, gdy w swojej opinii wypłacają za dużo odszkodowań. Kolejnym powodem jest obowiązek dostosowania zapisów umowy do ostatnich wytycznych Komisji Nadzoru Finansowego, rekomendacji Rzecznika Ubezpieczonych, zaleceń Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz orzeczeń Sądu Najwyższego. Za opieszałość w zmianie umownego wzorca grożą wysokie kary. Z tego powodu niemal pewne jest, że umowa proponowana po roku, w ramach odnowienia ochrony, będzie zmieniona w stosunku do właśnie dobiegającej końca. Zmieniona na lepsze albo na gorsze. Nie można wykluczyć, że nowa umowa, zachowująca tę samą wysokość składki, będzie proponować ochronę gorszą od dotychczasowej.


Wierność jednemu ubezpieczycielowi nie zawsze wychodzi na dobre. Na rynku działa już ponad 20 zakładów ubezpieczeniowych, dlatego rośnie przydatność ludzi, którzy na bieżąco śledzą i analizują zmiany wszystkich umów. Dzięki ich pracy można sporo zaoszczędzić – pieniędzy i problemów.

odpowiedzialność cywilna

Rodzice od maleńkiego uczą swoje dzieci, co wolno robić, a co jest zabronione. Reguły właściwego postępowania są częściowo spisane, a częściowo jedynie umowne. Po jakimś czasie doświadczenie życiowe podpowiada nam, czy to, co robimy jest dobre.

#2 Zasada winy

Liczy się to, co potrafisz udowodnić…

Podstawowa zasada odpowiedzialności cywilnej mówi, że ubezpieczyciel wypłaca odszkodowanie w zastępstwie osoby, która popełniła czyn niedozwolony. A jest nim zrobienie czegoś z naruszeniem przepisów prawa lub nie zrobienie tego, co w danych okolicznościach było konieczne. Termin odpowiedzialność cywilna możemy zastąpić dokładnie odpowiadającym jego znaczeniu określeniem: odpowiedzialność osobista. Wtedy jeszcze bardziej oczywiste stanie się znaczenie obowiązującej ogólnej reguły dowodowej:


„Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę,
obowiązany jest do jej naprawienia”.


Zasada winy (słowo wina zastępowane jest czasem przez delikt - odpowiedzialność deliktowa) zobowiązuje poszkodowanego do wskazania z imienia i nazwiska konkretnej osoby, której zarzuca popełnienie czynu zabronionego, skutkującego powstaniem szkody. Ubezpieczyciel z umowy OC wypłaca odszkodowanie za winnego szkody, a tymczasem z zebraniem jednoznacznych dowodów potwierdzających czyjąś winę najczęściej jest spory kłopot.


Pokazuje to przykład szkody zalaniowej w mieszkaniu. Sąsiad, który nas zalał wcale nie ma obowiązku wpuszczenia kogokolwiek do swojego mieszkania, aby ten porozglądał się po nim w swoim interesie. Sama wiedza o numerze lokalu, z którego wydostała się woda na niewiele się przyda, jeśli nie dowiemy się w jakich dokładnie okolicznościach do tego doszło. A najważniejsze, przy jakim udziale różnych osób. Odmowa napisania oświadczenia przez sprawcę szkody jest właściwie równoznaczna z odmową uruchomienia jego polisy OC. Dla ubezpieczyciela nasze podejrzenia, przypuszczenia, spekulacje i twierdzenia bez mocnego fakty musimy samodzielnie zdobyć i przedstawić, co wynika z tego przepisu:


„Ciężar udowodnienia faktu spoczywa
na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne”.


Na bezprawność postępowania najczęściej znajdziemy odpowiednie przepisy prawa, ale czasami musimy odwołać się do powszechnie przyjętych i społecznie akceptowanych norm zachowania. Oczywiste jest, że pewniejszym sposobem argumentowania i dającym bardziej przewidywalne efekty jest oparcie się o przepisy, bo naruszenie konkretnego paragrafu jest stosunkowo łatwo udowodnić. Prawo zwykle precyzyjnie i jednoznacznie wypowiada się o obowiązkach ludzi uczestniczą cych w najróżniejszych sferach życia. Znacznie trudniej jest o podstawę roszczenia, gdy naszego przypadku nie można przyporządkować do żadnej obiektywnej normy prawnej. W życiu nie jest tak, że wszystko co nie jest zabronione, jest od razu dozwolone. Jeśli coś odbiega od średniej, to zwykle pojawia się problem z wyznaczeniem granicy, kiedy coś jest jeszcze dopuszczalne, a kiedy już stało się naganne.

     Wnioski z przyczyny, nigdy ze skutku

Jeżeli mamy już wiedzę kto i jak zawinił, to musimy zastanowić się nad „adekwatnym związkiem przyczynowo-skutkowym” określonego zachowania. Od rozstrzygnięcia tej kwestii zależy, czy będziemy mogli konkretną osobę nazwać sprawcą. Adekwatność występuje wtedy, gdy szkoda jest naturalnym następstwem jakiegoś zaniedbania. A „naturalność” w tym ujęciu z kolei oznacza, że w zbliżonych okolicznościach podobne zachowanie zawsze będzie prowadziło do wyrządzenia szkody. Sprawę przypisania sprawstwa w szkodzie jednoznacznie rozstrzyga dojście do przekonania, że gdyby obwiniana przez nas osoba zachowała się prawidłowo, to do pechowych skutków z pewnością by nie doszło.


Zawarcie dowolnej umowy, w tym ubezpieczeniowej, służy przekazaniu obowiązków przez jedną stronę i przyjęciu ich przez drugą. Im bardziej szczegółowa jest umowa, tym mniejszy pozostawia obszar do ewentualnych sporów. W razie różnicy zdań spisane postanowienia będą rozstrzygać, czy druga strona wywiązuje się z danego słowa. W niektórych sytuacjach możemy mieć trudność z doszukaniem się źródła obowiązków, szczególnie w odniesieniu do spraw społecznych, takich jak zarządzanie drogami czy zapewnienie bezpieczeństwa w miejscach publicznych.

     Przykład zawinionej szkody

Wyprowadzając psa na spacer bez smyczy lub bez kagańca stwarzamy mu okazję do ugryzienia kogoś. Jeśli tak się zdarzy, to wina za to zostanie bezdyskusyjnie przypisana właścicielowi czworonoga. Lokalne przepisy, zatwierdzone uchwałą Rady Miasta, zwykle precyzyjnie wypowiadają się na temat obowiązków posiadaczy psów. Zachowanie inne od dozwolonego jest prawnie zakazane, co przesądza powstanie obowiązku odszkodowawczego.


Na zasadzie winy rozpatrywane są wszystkie zdarzenia drogowe: stłuczki parkingowe, kolizje i wypadki, w których oba pojazdy się poruszają. Jeśli natomiast jadący pojazd zderzy się z pojazdem zaparkowanym albo wjedzie w inną nieruchomą przeszkodę, na przykład ogrodzenie domu, wtedy kierujący będzie odpowiadał za szkodę na zasadzie ryzyka.

#3 Zasada ryzyka

Niewinny, ale sprawca wypadku…

Cechą stanowiącą o odmienności zasady ryzyka jest „odwrócenie reguły dowodowej” formułowane również jako „przeniesienie ciężaru dowodu” – odpowiedzialność uruchamia samo powstanie szkody. Poszkodowany nie musi zbierać dowodów obciążających osoby lub instytucje, od których oczekujemy naprawienia skutków wypadku. Co do zasady możliwe jest przypisanie obowiązku odszkodowawczego tylko na podstawie wykazania posiadania albo używania środka transportu lub innego przedmiotu, z którego korzystaniem związane jest podwyższone ryzyko wyrządzenia szkody. W związku z tym całkowicie można pominąć dochodzenie i rozpatrywanie, czy zachowanie jakiejś osoby było odpowiednie do okoliczności.


Zasada ryzyka pojawiła się w odpowiedzi na rozwój cywilizacyjny, w tym szczególnie branży motoryzacyjnej. Technika jest coraz mniej zawodna, ale dotąd nie wymyślono sposobu na wyeliminowanie ryzyka popełnienia błędu po stronie osób obsługujących ciężkie i szybkie maszyny. Samochodami kierują ludzie, którzy potrafią się zagapić, bywają roztargnieni, doznają nagłego zasłabnięcia i są oślepiani słońcem. Komfort i wygoda przemieszczania się własnym pojazdem przyniosła jednocześnie nieznane wcześniej zagrożenie. Koniecznością więc stało się stworzenie możliwie najlepszego systemu ochrony prawnej dla niewinnie poszkodowanych uczestników ruchu drogowego. Pamiętajmy przy tym, że piesi – dorośli i dzieci – również są użytkownikami drogi.


W celu zapewnienia poszkodowanym w wypadkach komunikacyjnych jak najpełniejszej ochrony prawodawca nadał właścicielowi pojazdu i każdemu jego użytkownikowi taką samą ważność. Właściciel udostępniający swój środek transportu ponosi identyczną odpowiedzialność za szkodę, jak osoba kierująca pojazdem w chwili zdarzenia. Decyzja o pożyczaniu samochodu jest równoznaczna z przyjęciem na siebie czyjegoś ryzyka i odpowiedzialności. Skutki takiej domniemanej zgody ujawnią się, kiedy prowadzący pojazd sprawca straci w wypadku życie. Z tego wynika, że właściciel odpowiada za działania własne i cudze, a kierujący tylko za własne. Właściciel o kłopoty nie musi się nawet specjalnie prosić, bo przecież często zawinienie kierującego uzasadnia się brakiem wymaganej „szczególnej ostrożności”. A przed tak ogólnie postawionym zarzutem trudno się obronić.

     Bezwzględność odpowiedzialności

Zasadę ryzyka cechuje bezwzględność w ocenie. Na kierowcę wykonującego manewr cofania przepisy ruchu drogowego nakładają obowiązek zachowania szczególnej ostrożności, co sprowadza się do nakazu przewidzenia i skutecznego przeciwdziałania wszystkim niekorzystnym okolicznościom wpływającym na bezpieczeństwo na drodze. Kierowca musi zapobiec skutkom nawet najbardziej nieprzewidywalnego zachowania się kogokolwiek znajdującego się w pobliżu pojazdu. W razie najechania na coś lub zderzenia się z czymś możemy darować sobie tłumaczenie, że jechaliśmy bardzo uważnie i nie mieliśmy możliwości uniknięcia kolizji. Zdaniem policji zawsze można było zrobić coś więcej. Na przykład jeszcze wolniej jechać.


W podobnej sytuacji znajdzie się kierowca powodujący szkodę w zaparkowanym samochodzie. Szczególnie takim, który w momencie stłuczki jest bez kierowcy. Dla przypisania odpowiedzialności nie będzie miało żadnego znaczenia, że inny kierowca zatrzymał samochód na wyraźnym zakazie i przez to ograniczył możliwość wyjazdu. Zawsze przypadek najechania na stałą przeszkodę, tym razem spowodowany brakiem precyzji podczas manewrowania, skutkować będzie koniecznością zapłaty za usunięcie zarysowania lakieru. A każda próba protestowania i szukania innych winnych będzie tylko niepotrzebną stratą czasu.


Prawdą jest, że nigdzie nie znajdziemy recepty na to, jak skutecznie uniknąć kolizji i nikt nawet nie twierdzi, że całkowite pozbycie się ryzyka stłuczki czy wypadku jest w ogóle możliwe. Na kogoś jednak trzeba było nałożyć obowiązek dbania o bezpieczeństwo i za szkody ktoś przecież musi płacić. Przypisanie tych zadań kierowcy pojazdu wydaje się całkiem rozsądną decyzją. W rezultacie każdy posiadacz pojazdu ma obowiązek wykupienia ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej za szkody związane z jego ruchem. Ponieważ zakres ochrony reguluje państwowy dokument, dlatego często mówi się o odpowiedzialności ustawowej albo gwarancyjnej – dla podkreślenia, że chodzi o coś więcej, niż zapewnienia wynikające z umowy jakiegoś ubezpieczyciela. Należy też pamiętać, że ustawowa odpowiedzialność gwarancyjna obejmuje tylko kawałek odpowiedzialności wynikającej z kodeksu cywilnego – opisującego rzeczywistość mniej szczegółowo, ale szerzej.


Te same surowe reguły odpowiedzialności nakazują rodzicowi dziecka mieć oczy dookoła głowy, bez przerwy obserwujące swoją pociechę. Nie trzeba nikogo przekonywać do tego, że nieustanne patrzenie na dziecko jest niewykonalne. Mimo to nic nie zwalnia rodzica z obowiązku dopilnowania swojego dziecka. Jeśli tego nie zrobi i maluch sprowokuje jakieś nieszczęście, to rodzic musi liczyć się z koniecznością zapłacenia odszkodowania.

#4 Siła wyższa

Nie śniło się nawet filozofom, a zdarzyło się…

Poszkodowany dochodzący odszkodowania za wypadek, któremu żadnym sposobem nie można było zapobiec, powinien mieć świadomość niepewnego rozstrzygnięcia jego sprawy, bo kierujący drugim pojazdem zachowuje szansę na obronę swojej niewinności. Ale zadanie ma trudne, bo może skorzystać tylko z jednego przepisu wskazującego na trzy okoliczności uwalniające od odpowiedzialności ponoszonej na zasadzie ryzyka:


„Posiadacz pojazdu nie ponosi odpowiedzialności za szkodę, która nastąpiła wskutek siły wyższej
albo wyłącznej winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności”.


Każdą z wymienionych okoliczności jest bardzo trudno udowodnić. W rozumieniu prawa siłą wyższą są tylko siły przyrody: powódź, huragan, trzęsienie ziemi, uderzenie pioruna i inne żywioły. Siłą wyższą nie jest awaria hamulców, pęknięcie opony, gołoledź na drodze czy zawał serca kierowcy. Wychodzi na to, że wszystkiemu co ludzkie człowiek powinien umieć zapobiegać. Bezradny może być tylko w konfrontacji z siłami natury.


Wykazanie, że ktoś inny ponosi pełną i wyłączną odpowiedzialność za szkodę też jest mało prawdopodobne. Powód jest taki, że obciążenie kogoś 100% winą za zdarzenie oznacza, że siebie uważamy za absolutnie niewinnych. Na ogół policja jest zdania, że kierujący pojazdem mógł zrobić trochę więcej, coś inaczej, żeby szkody uniknąć. Jeśli sprawa trafi do sądu, ten najprawdopodobniej uwzględni jeszcze główny cel ubezpieczenia i udzielanej ochrony: zagwarantowanie poszkodowanemu pewnej i szybkiej drogi do uzyskania odszkodowania. Z takiego podejścia bierze się dodatkowa motywacja do poszukiwania argumentów uzasadniających jednak przypisanie kierowcy udziału w powstaniu nieszczęścia.


Kierowcy samochodów dobrze wiedzą, kiedy ich jazda narusza przepisy kodeksu drogowego. Cóż, trzeba uczciwie stwierdzić, że najczęściej całkowicie świadomie je naruszamy. Umyślne wykroczenie prowadzi do nieumyślnego wyrządzenia szkody. Niekiedy tak chętnie zwiększane ryzyko przynosi niechcianą śmierć. Patrząc na polskie drogi czasem trudno uwierzyć, że kierowcy nie chcą nikomu wyrządzić krzywdy – bo jeżdżą, jakby to było ich celem.

proces likwidacji szkody

Polisa ma zapewnić poszkodowanemu szybką drogę do uzyskania odszkodowania. W przypadku szkody rozliczanej w ramach OC kierującego pojazdem polisa zabezpiecza poszkodowanego przed staniem się ofiarą niewypłacalności sprawcy. Do niczego nie przyda się nawet korzystny wyrok sądu, jeśli sprawca jest bez grosza. Ubezpieczenia są właśnie po to, żeby nie trzeba było zdawać się na sądy. Sprawy w nich potrafią ciągnąć się długimi miesiącami i dodatkowo kosztują. W przypadku przegranej trzeba pokryć koszty dojazdu świadków i wynagrodzenie prawnika reprezentującego stronę przeciwną, czyli jej pełnomocni trzymamy się swojego zdania, że machinę złożoną z ludzi i procedur uruchamia zgłoszenie szkody.

#5 Szkoda

Najczęstsza przyczyna braku wypłaty odszkodowania…

Mówiąc o szkodzie powinniśmy mieć na myśli skutki nagłego i niespodziewanego zdarzenia. Zaplanowanie szkody jest równoznaczne z winą umyślną, która zalicza się do stałych wyłączeń odpowiedzialności. Szkodą jest to, co ubyło, a nie powinno albo to, co się nie pojawiło, chociaż było spodziewane. Szkodą jest więc zarówno strata, jak i niezrealizowany zysk. A na potwierdzenie tego mamy ten przepis:


„Naprawienie szkody obejmuje straty, które poszkodowany poniósł
oraz korzyści, które mógłby osiągnąć, gdyby mu szkody nie wyrządzono”.


Szkoda ma tę właściwość, że pojawia się wbrew woli osoby nią dotkniętej. Dobrze to uświadamiają takie następstwa nieszczęśliwych przypadków, jak pozbawienie kogoś możliwości założenia rodziny, odebranie szansy urodzenia dziecka czy przekreślenie szansy na wykonywanie pracy w wymarzonym zawodzie. Z definicji każdą szkodę można naprawić z pomocą odpowiedniej sumy pieniędzy, o czym informuje ten przepis:


„W razie naruszenia dobra osobistego poszkodowany może żądać od sprawcy szkody
odpowiedniej sumy tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę”.


Pieniądze nie są najdoskonalszym sposobem wyrównania rachunku krzywd, ale chyba już lepsze takie rozwiązanie, niż gdyby prawo zezwalało na uczynienie sprawcy tego samo, czego on się dopuścił. Jeśli szkodą zostały dotknięte przedmioty i rzeczy o wymiernej, jednoznacznej wartości, to wypłatę z polisy nazywamy odszkodowaniem. Odszkodowanie nie może przewyższyć wartości tych rzeczy ustalonej na dzień szkody, gdyż ubezpieczenie nie może być drogą do osiągania zysku. Wzbogacania się za pomocą pieniędzy pochodzących z ubezpieczenia zabrania ten przepis:


„Suma pieniężna wypłacona przez ubezpieczyciela z tytułu ubezpieczenia
nie może być wyższa od poniesionej szkody”.


Jeśli doświadczyliśmy szkody dotyczącej sfery podlegającej indywidualnemu wartościowaniu, a tak jest w przypadku utraty zdrowia lub życia, to mówimy o wypłacie należnego świadczenia. Dla takich wartości górna granica ochrony nie istnieje, bo nic nie jest w stanie zrekompensować nieodwracalnej straty. Z uwagi na bardzo wysokie sumy ubezpieczenia umowy życiowe są czasami indywidualnie negocjowane. W ich przypadku nie praktykuje się schematycznego podejścia i uśredniania ryzyka.


Zaufanie do firmy ubezpieczeniowej w największym stopniu buduje sposób traktowania klienta po szkodzie. Droższa polisa powinna oznaczać lepszą jakość likwidacji szkody, ale w rzeczywistości taka prosta zależność nie występuje.

Jeśli chcesz wiedzieć, które miejsce zajmuje Twój ubezpieczyciel w rankingu towarzystw z najmniejszą liczbą skarg na jakość likwidacji szkody, to przyjdź do nas. Powiemy, czy przewodzi stawce, czy jest średniakiem, a może jego obecna polityka działania akceptuje lekceważące traktowanie klientów zgłaszających szkodę.

Przekazywane przez nas dane są w pełni obiektywne, ponieważ pochodzą z okresowych raportów instytucji sprawujących kontrolę nad rynkiem ubezpieczeniowym. To bardzo ciekawe zestawienie – polecamy.

#6 Zgłoszenie szkody

Długa prosta z zakrętami…

Dochodzenie odszkodowania rozpoczyna się zgłoszeniem szkody. Ubezpieczyciel zawsze oczekuje od zgłaszającego roszczenie udokumentowania:


  • 1.   czasu i miejsca zdarzenia,
  • 2.   rodzaju i rozmiaru szkody.

A w przypadku zgłoszenia z odpowiedzialności cywilnej sprawcy dodatkowo:


  • 3.   kto konkretnie: jaka osoba doprowadziła lub jaka instytucja przyczyniła się do powstania szkody
          (ustalenie sprawcy),
  • 4.   na czym polega wina sprawcy: jakich obowiązków nie dopełnił, co mu zarzucamy
          (ustalenie podstawy odpowiedzialności),
  • 5.   bezpośredniego wpływu przyczyny na powstanie szkody: jaki czynnik i jak zadziałał
          (ustalenie związku przyczynowo-skutkowego).

W zgłoszeniu nie wolno pominąć żadnego punktu. Posługując się językiem ubezpieczeniowym powiedzielibyśmy, że od jasnego i kompletnego przedstawienia przesłanek odpowiedzialności zależy los naszej szkody. Raczej nie powinniśmy liczyć na to, że likwidator rozpatrujący zgłoszenie o czymś nam przypomni albo o coś dopyta. Zawsze powinniśmy pamiętać o tym, że ocena zasadności roszczenia opiera się na przeanalizowaniu faktów – potwierdzonych dowodami. Dowodami przekazanymi wraz z pisemnym zgłoszeniem szkody mogą być: zdjęcia, oświadczenia świadków, dane osoby powiadomionej o szkodzie zaraz po zdarzeniu (właściciel obiektu, kierownik zmiany, pracownik recepcji, itp.), rozpoznanie lekarskie. Jeśli dojdziemy do wniosku, że do uwiarygodnienia powstania szkody potrzebna jest Policja, to należy ją wezwać. Podczas całego procesu likwidacji szkody obowiązuje przydatna zasada: wszystko mam na piśmie. Udokumentować trzeba każdy wydatek i wszystkie przejawy pogorszenia się sytuacji materialnej lub stanu zdrowia. Kiedy zrobiło się wszystko co należało, to pozostaje już tylko czekać na odszkodowanie, którego górną granicę wyznacza zapisana w umowie suma ubezpieczenia, co potwierdza ten przepis:


„Suma ubezpieczenia ustalona w umowie
stanowi górną granicę odpowiedzialności ubezpieczyciela”.


Po szkodzie powstaje następująca relacja: poszkodowany (wypłata z polisy OC sprawcy) lub ubezpieczony (wypłata z własnej polisy) jest uprawnionym do dszkodowania, a firma ubezpieczeniowa jest w stosunku do niego dłużnikiem. Zgłoszenie szkody nie oznacza rozpoczęcia sporu z ubezpieczycielem. Nie trzeba już na wstępie zakładać, że nieunikniona będzie wymiana ponagleń i odwołań przeciwko nieterminowości i odmowom. Ale, że bywa różnie…


Ewentualne spory z towarzystwami ubezpieczeniowymi rozstrzygane są w oparciu o przepisy prawa cywilnego. Zanim zdecydujemy się złożyć pozew w sądzie możemy poprosić Rzecznika Ubezpieczonych o ocenę szansy rozstrzygnięcia sporu po naszej myśli. Rzecznik nie odmawia pomocy, a najlepszym tego dowodem jest kwota pieniędzy przeznaczanych na usługi pocztowe – jego biuro rocznie wydaje na znaczki i koperty 100 000 złotych. To oznacza, że każdego miesiąca kilka tysięcy osób otrzymuje pisemną poradę.

#7 Rzeczoznawca

Rozpoczyna przekazywanie sprawy…

Pierwszą osobą zaangażowaną w naszą szkodę jest rzeczoznawca. Zadaniem rzeczoznawcy jest dokładne obejrzenie samochodu lub innego mienia po szkodzie i udokumentowanie serią zdjęć jego stanu. W roli rzeczoznawcy także występuje lekarz wypowiadający się o stanie naszego zdrowia. Rzeczoznawcy posiadają z natury taką przypadłość, że chętnie wypowiadają się o wysokości odszkodowania, na jakie może liczyć poszkodowany. Do dobrych informacji człowiek się łatwo przywiązuje, ale rzeczoznawca nie jest osobą uprawnioną do wypowiadania się w imieniu zakładu ubezpieczeń. Rzeczoznawca nie ma kwalifikacji merytorycznych do oceny prawnej i przede wszystkim najczęściej nawet nie jest pracownikiem zakładu ubezpieczeń – jest osobnym podmiotem działającym na zlecenie.


Przepisy nakazują zakładowi ubezpieczeń wypłacenie pieniędzy za szkodę w ciągu 30 dni od jej zgłoszenia. Przepis w tej sprawie wypowiada się tak:


„Ubezpieczyciel obowiązany jest spełnić świadczenie w terminie 30 dni,
licząc od daty otrzymania zawiadomienia o wypadku”.


W tym czasie ubezpieczyciel ma obowiązek przeprowadzić i zakończyć postępowanie likwidacyjne. W swoim działaniu ubezpieczyciel powinien wykazać się profesjonalizmem, rozumianym jako rzetelne i terminowe wykonanie zadania. Rzetelność oznacza wypłacenie odszkodowania w prawidłowej wysokości, a terminowość – przekazanie pieniędzy nie później, niż pozwala na to ustawa (w ubezpieczeniach obowiązkowych) lub kodeks cywilny (w ubezpieczeniach dobrowolnych). A najważniejszą osobą, która powinna temu wszystkiemu sprostać jest likwidator szkody – pełnoprawny pracownik towarzystwa.

#8 Likwidator

Teoria względności z wieloletnią praktyką…

Likwidator szkody będzie nas informował o wszystkim w sprawie odszkodowania. A przynajmniej jego powinniśmy o wszystko pytać. Likwidator występuje w roli indywidualnego opiekuna konkretnej szkody. Jego dane kontaktowe: numer telefonu i adres e-mail otrzymamy w piśmie, które ubezpieczyciel zobowiązany jest wysłać zaraz po zgłoszeniu szkody. W kontaktach radzimy korzystać z drogi mailowej, bo wprawdzie wierzymy, iż pracownik zakładu ubezpieczeń jest sprawiedliwym sędzią, a nie adwokatem swojej firmy, ale jeszcze nikomu nie zaszkodziło posiadanie datowanej korespondencji, zamiast wyłącznie w pamięci wypowiedzianych słów.


Likwidator jest merytorycznym przedstawicielem towarzystwa, posiadającym specjalistyczną wiedzę ubezpieczeniową. Jego stanowisko pracy najczęściej znajduje się w centrali towarzystwa, bo tam jest miejsce działu prawnego firmy. Od likwidatora powinniśmy wymagać, aby stosował się do przepisów prawa, zapisów zawartej umowy oraz działał z należytą starannością. Przepisy o jego obowiązkach wypowiadają się tak:


„Po otrzymaniu zawiadomienia o szkodzie ubezpieczyciel
zobowiązany jest do podjęcia postępowania dotyczącego ustalenia
stanu faktycznego zdarzenia, zasadności zgłoszonych roszczeń i wysokości odszkodowania”.


Należy zdawać sobie sprawę, że likwidator nigdy nie ulegnie naszym oczekiwaniom rozciągając ramy zawartej umowy. Uznaniowość nie idzie w parze z profesjonalną i ekspercką obiektywnością, która w największym stopniu decyduje o tym, że umowa ubezpieczenia jest przewidywalna. A powinno nam na tej przewidywalności zależeć, bo jest ona najcenniejszą wartością polisy.


W końcowym etapie pracy likwidator przygotowuje pisemną decyzję o przyjęciu całkowitej lub częściowej odpowiedzialności za szkodę albo informację o tym, że ubezpieczyciel nie widzi podstaw do wypłaty odszkodowania. W przypadku odmowy zakład ubezpieczeń musi podać szczegółowe uzasadnienie swojego stanowiska, przywołując konkretne przepisy prawa lub paragrafy zawartej umowy.

#9 Ugoda

Remisowy wynik ze wskazaniem…

Ugoda jest formą polubownego zakończenia sprawy, co znajduje potwierdzenie w jej definicji:


„Przez ugodę strony
czynią sobie wzajemne ustępstwa”.


Ugoda oznacza definitywne zakończenie sporu na warunkach podpisanego porozumienia. Zdarza się, że ugodą jest nazywana propozycja, którą można streścić słowami: albo przyjmujesz nasze warunki albo spotkamy się w sądzie. Podpisując ugodę zgadzamy się dotrzymać jej warunków bez względu na wszystko, co przyniesie przyszłość. W tym mieści się utrata możliwości zgłoszenia dalszych roszczeń. Jeżeli ktoś ma po wypadku niepewne rokowania, korzysta z wielu metod leczenia i nie potrafi przewidzieć dokładnie czasu potrzebnego na powrót do zdrowia – nie powinien decydować się na ugodę.

#10 Rażące niedbalstwo

Zarzut uchybienia zwykłej staranności…

Wyłączenie z ochrony zdarzeń powstałych w okolicznościach rażącego niedbalstwa jest stałym elementem wszystkich umów. Ostrzeżenie jest formułowane zwykle tak:


„Ubezpieczyciel jest wolny od odpowiedzialności, jeżeli ubezpieczający
wyrządził szkodę umyślnie lub do szkody doszło wskutek rażącego niedbalstwa”.


Co ciekawe, wszyscy ubezpieczyciele mają to wyłączenie, ale żaden nie zamieszcza definicji rażącego niedbalstwa. To sugeruje, że sam zakład ubezpieczeń nie wie, co jest rażącym niedbalstwem i ponadto daje przyzwolenie na ustanowienie własnej granicy dla spektakularnie bezmyślnego postępowania.


Samo niedbalstwo najwyraźniej podlega stopniowaniu, bo skoro jest rażące, to również musi być i zwykłe. Do zwykłego niedbalstwa dochodzi w przypadku: a) niedochowania należytej uwagi, b) braku zwyczajowej staranności, c) braku przewidywania skutków swojego postępowania. Rażące niedbalstwo jest nadzwyczajnie nagannym zachowaniem, zaledwie o krok od winy umyślnej. Skrajnie bezmyślnym postępkiem będzie: a) działanie zupełnie pozbawione wyobraźni, b) zachowywanie się w taki sposób, który dla przeciętnego człowieka oznacza podjęcie niesłychanie dużego ryzyka – w tym spowodowania szkody lub wyrządzenia komuś krzywdy.


Rażące niedbalstwo jest więc świadomym proszeniem się o nieszczęście. To sytuacje, w których nie robi się użytku z posiadania „normalnego doświadczenia życiowego”. Rażące niedbalstwo, podobnie jak wina umyślna, jest zatem postępowaniem drastycznie odbiegającym od zachowania się większości ludzi w określonej sytuacji. Nasza definicja nie jest krótka i raczej opisowa, ale lepsza taka, niż żadna ze strony ubezpieczycieli. Poniżej zamieszczamy przykłady zwyczajowych sytuacji, w których jest spore prawdopodobieństwo przekroczenia granicy rozumnego działania – takiego z rozsądkiem i logiką.


Przykładem rażąco niewłaściwego zachowania jest pędzenie samochodem przez miasto z prędkością 140 km/h. Taką jazdę oceniamy inaczej, niż przekroczenie dozwolonej prędkości o 5 km/h. W obu przypadkach dochodzi do złamania prawa, ale zdecydowanie można odróżnić bezmyślną brawurę od ryzykownej jazdy. Naszym zdaniem na szczególne potępienie i surowe ukaranie zasługuje tylko jeden kierujący.


Przekroczeniem granicy zwykłego niedbalstwa jest prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Kryteria uznania zachowania za drastycznie odbiegające od normy są mocno uznaniowe, ale jak widać czasami jest to proste zadanie. Najczęściej jednak rozsądzanie co jest, a co nie jest normalnym zachowaniem nie jest łatwe. Niekiedy lekkomyślność ludzi usprawiedliwia powszechność występowania jakiegoś zachowania. Poniżej znajduje się przykład nawiązujący do takich okoliczności.


Pod bramę wjazdową podjeżdża samochód. Wysiada z niego kierowca pozostawiając w stacyjce kluczyki i włączony silnik – oddalenie się od auta ma trwać tylko chwilę, potrzebną na otworzenie sobie bramy. Przecież po krótkiej chwili zamierza znowu siedzieć za kierownicą. Ale sprawy mają się inaczej, bo kiedy kierowca stał przy bramie ktoś obcy wskoczył do samochodu i odjechał. Teraz pojawia się najważniejsze pytanie: Czy zakład ubezpieczeń wypłaci odszkodowanie z tytułu kradzieży samochodu? Na obronę pechowemu kierowcy przychodzi niespodziewany argument skłaniający do uznania jego zachowania za mieszczące się w granicach normy społecznej – przecież podobnie postępuje wielu kierowców. W takich sytuacjach nie wyłącza się silnika, nie zamyka drzwi i nie uzbraja pojazdu w alarm. Podobnie się zachowujemy, nie przewidując najgorszego, gdy opuszczamy samochód chcąc wydobyć coś z tylnego bagażnika. Z takich właśnie zwyczajów doskonale zdaje sobie sprawę złodziej, tylko czekający na podobne okazje. Świadomość typowego zachowania to jego wiedza zawodowa. Wychodzi na to, że złodzieja należy pytać, jak daleko posunięta jest ludzka beztroska, chociaż wcale nie zależy nam, aby to przestępcy ustalali granice rażącego niedbalstwa.


Na własny użytek można przyjąć, że jeśli będziemy postępować tak, jak robi to większość ludzi, to najpewniej unikniemy zarzutu rażącego niedbalstwa. Potrzebne jest tylko założenie, że większość jest porządna – jest dobrym przykładem.

#11 Solidarna odpowiedzialność

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego…

W ubezpieczeniach dłużnikiem jest każdy zobowiązany do zapłacenia odszkodowania za wyrządzoną szkodę lub mający do uregulowania zaległe składki za polisę. Większość osób słysząc o solidarnej odpowiedzialności od razu dopowiada sobie, że jakichś dwóch dłużników odpowiada za coś po połowie. Ale to jest błędne założenie, bo z niczego nie wynika, że te osoby są obciążone długiem po równo. Punktem wyjścia jest ten przepis:


„Jeżeli kilka osób ponosi odpowiedzialność
za szkodę, ich odpowiedzialność jest solidarna”.


Natomiast rozwiązanie zagadki, czym jest ta solidarna odpowiedzialność, znajdujemy w tym przepisie:


„Wierzyciel może żądać całości lub części świadczenia
od wszystkich dłużników, od kilku z nich lub od każdego z osobna”.


Odnieśmy teraz cytowane zapisy do codziennej rzeczywistości, czyli sytuacji kiedy to nam należą się pieniądze i odwrotnie, kiedy ktoś od nas ich oczekuje. Podstawowa reguła stanowi, iż każdy z solidarnych dłużników odpowiada za całość długu. Przynosi to ten skutek, że osoba dochodząca należności ma pełną dowolność w wyborze dłużnika, którego chce wezwać do spłaty. Może dochodzić spłaty tylko od jednego z solidarnych dłużników albo od kilku naraz. Jeśli nie będzie to jedna osoba, to zachowujemy nieograniczone prawo do rozdzielenia na wszystkich długu w dowolnej proporcji: 50/50 (czyli po równo, co niesłusznie jest wskazywane jako jedyny możliwy sposób), 40/60, 30/70, 20/80 i każdej innej. Dodajmy jeszcze i to, że kiedy wierzyciel decyduje się podzielić dług w stosunku 100/0, wtedy pechowym losem wybranej osoby jest zapłacenie za siebie i za wszystkich pozostałych.


Spłata całości zobowiązania przez któregokolwiek z dłużników zwalnia pozostałych z tego obowiązku, lecz tylko z punktu widzenia wierzyciela – najczęściej będzie to bank lub zakład ubezpieczeń. Ten, kto spłacił dług za innych zachowuje prawo dochodzenia zwrotu pieniędzy od tych osób. Realizacja tego zamiaru najpewniej będzie oznaczać konieczność wejścia na drogę sądową z pozwem przeciw opornym płatnikom. Tak więc niepłacące osoby dalej są zadłużone i mogą obawiać się otrzymania w każdej chwili wezwania do zapłaty. Całą sytuację dobrze podsumowuje znane powiedzenie: jeden za wszystkich i wszyscy za jednego, którego odzwierciedlenie dostrzegamy w tym zapisie:


„Do czasu zupełnej spłaty długu
wszyscy dłużnicy pozostają zobowiązani”.


Zasada solidaryzmu zabezpiecza interes wierzyciela, bo przecież nawet przy dobrych chęciach pierwszej wezwanej osoby wysokość długu może przerosnąć jej finansowe możliwości. W takim przypadku pozostaje szansa odzyskania brakujących pieniędzy od kolejnej osoby. Solidarnie odpowiedzialna osoba w żaden sposób nie może się wypisać z długu. Patrząc od strony prawnej chodzi o to, aby dopaść kogoś, kto nie jest jeszcze kompletnie bez pieniędzy, a więc jeszcze może płacić.


Solidarnymi dłużnikami wobec poszkodowanego są wszyscy współwłaściciele pojazdu, którym kierujący wyrządził szkodę. Jeżeli mamy zwyczaj przekazywać kluczyki do swojego auta każdemu, kto o nie poprosi, to teraz już przynajmniej wiadomo jakimi zasadami będzie kierowała się osoba lub instytucja ściągająca należne jej pieniądze.

uczestnicy rynku ubezpieczeniowego

Dla poszukujących wiedzy ubezpieczeniowej zamieszczamy adresy stron internetowych instytucji kształtujących obowiązujący stan prawny i zajmujących się ochroną interesów ubezpieczonych osób.

1. Komisja Nadzoru Finansowego (KNF)
www.knf.gov.pl
2. Rzecznik Finansowy (RzF) - dawniej Ubezpieczonych
www.rf.gov.pl
3. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny (UFG)
ufg.pl
4. Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (PBUK)
www.pbuk.pl
5. Polska Izba Ubezpieczeń (PIU)
www.piu.org.pl
6. Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ)
www.nfz.gov.pl
7. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK)
www.uokik.gov.pl
4. „Gazeta Ubezpieczeniowa” (GU)
www.gu.com.pl

Koniec zakładki prawnej Dziękujemy.